-
Aspendos – niesamowity rzymski teatr.
Dzieje Aspendos sięgają około 1000 roku p.n.e., gdy przybyli tu pierwsi greccy koloniści. Wiele poszlak wskazuje jednak na to, że miejsce to, było już zamieszkane od epoki brązu przez między innymi Hetytów. Tak jak wszystkie miasta tego regionu Aspondos około 546 roku p.n.e. dostało się w ręce Persów. Miasto wyzwolił dopiero w 467 roku p.n.e. ateński wódz Kimon i weszło ono wówczas do Związku Delijskiego. Po wojnie peloponeskiej (koniec V wieku p.n.e.) znowuż przypadło Persom, których przepędził Aleksander Wielki podczas swojej wyprawy w 333 roku p.n.e.
-
Perge – spacerem po wspomnieniach świetności.
Perge zostało założone przez Greków około XIII wieku p.n.e. Legenda głosi, że założyli je Mopsos i Calchas – uchodźcy spod Troi. W VI wieku p.n.e. miasto uległo Persom, ale w 333 roku p.n.e., zasiedziałych najeźdźców przepędził Aleksander Wielki. Ustanowił Perge swoją główną kwaterą na rejon Pamfilii.
-
Myra – niesamowite skalne grobowce.
Jadąc trasą z Antalyi do Kaş, wjeżdżamy do Demre. Pozostałości starożytnej Myry znajdują się około 2 kilometrów od głównej drogi, dojazd jest dobrze oznakowany. Myra, w starożytności, należała do największych miast Licji. W czasach rzymskich była stolicą prowincji. Odwiedzali ją liczni cesarze.
-
Demre – historia św. Mikołaja.
Święty Mikołaj pochodzi z Turcji. Tak, tak, kochane dzieci z Turcji, a nie z Laponii. Był biskupem Myry w Licji (inna nazwa Mira, obecnie Demre). Święty Mikołaj urodził się w mieście Petara ok. 270 r., a zmarł 6 grudnia 345 lub 352 r. n.e. Podobno rozdał swój majątek, pomagał biednym i pokrzywdzonym. Znana jest historia o bardzo chciwym, zachłannym i bogatym sąsiedzie Mikołaja – wtedy jeszcze święty nie był księdzem. Bóg, za jego bluźnierstwa i występki, ukarał go stratą majątku. Ten, nie mając już pieniędzy na posagi dla swych trzech córek, postanowił je sprzedać do domu publicznego.
-
Antalya – zapach pomarańczy.
Antalya to piękne, stare miasto, położone na tzw. Riwierze Tureckiej. To właśnie w tym rejonie Turcji, wyląduje większości z Was, lecąc z biurem podróży. Zapewne też wielu z Was jej nie zobaczy, rozkoszując się wylegiwaniem na hotelowej plaży. Moment, przecież wystarczy wyjść z hotelu na drogę, podnieść rękę (nie machać, bo kierowca po prostu nam odmachnie i pojedzie dalej) i złapać dolmuşa (dolmusza).